niedziela, 16 listopada 2014

Man Ray - "Człowiek Promień"

MAN RAY (1890-1976) - a właściwie Emmanuel Rudnitzky - amerykański fotograf i reżyser, dadaista i surrealista.

Man Ray 1928

Urodził i wychował się w Filadelfii. Mieszkając w Nowym Jorku zaprzyjaźnił się z Marcelem Duchampem, z którym stworzył amerykański nurt dadaizmu.

Man Ray, Ręce Marcela Duchampa, 1920

Tu Man Ray na fotografii z Salvadorem Dali (1934)

W 1921 wyjechał do Francji, do Paryża. Tam w 1922 wykonał portret markizy Casati. Początkowo odczuwał rozczarowanie, gdyż zdjęcie było poruszone, jednak Casati dostrzegła w tej "surrealistycznej wersji Meduzy" obraz swej duszy. "Zdjęcie markizy obiegło cały Paryż. Niespodziewanie poczęli odwiedzać mnie ludzie z najbardziej ekskluzywnych kręgów, oczekując ode mnie cudów. Musiałem wyprowadzić się z hotelu i wynająć prawdziwe atelier".


Man Ray, Portret Markizy Casati, 1922

Odtąd znany był nie tylko w kręgach surrealistów. Rok później zaprezentował swój pierwszy film Retour a la raison, zatrudnił Berenice Abbot jako asystentkę, eksperymentował z podwójnym oświetleniem, solaryzacją i fotogramami, nazwanymi przez niego rayografiami, posługiwał się arsenałem formalnym kubistów, konstruktywistów, dadaistów i nowej rzeczowości, z dnia na dzień stał się jednym z animatorów awangardowej sztuki paryskiej i łącznikiem między Francją a Stanami Zjednoczonymi.
Man Ray, Le violon d'Ingres, 1924

Będąc w Paryżu Man Ray na nowo odkrył i zaczął promować twórczość fotograficzną Eugene Atgeta. W 1927 opublikował zbiór zdjęć fotografa w piśmie La Revolution surrealiste. Atget - kronikarz ginącego Paryża - budził podziw surrealistów wyczuciem scen ulicznych i dzieła przypadku. Na jego fotografiach ludzie są praktycznie nieobecni. Zdaniem Waltera Benjamina - "Atget oczyszcza zatęchłą atmosferę konwencjonalnej fotografii, zapoczątkowując uwalnianie przedmiotów od otaczającej ich aury, co jest bezsporną zasługą najnowszej szkoły fotograficznej".

Nie dziwi fakt, że Man Ray tak mocno zaangażował się w promowanie Atgeta, gdyż i jego własne dzieła obsesyjnie krążą wokół tematu samotności przedmiotów, od których dystansują się nawet tytuły zdjęć. Man Ray eksperymentował tak długo, aż ludzie stawali się na jego fotografiach chłodnymi przedmiotami, a przedmioty - ciałami.


Man Ray, Szklane łzy, 1932

Man Ray, Noire et blanche, 1926

Man Ray, Woman with long hair, 1929

Man Ray, Stripey Man

Man Ray, Kiki de Montparnasse, 1924


Więcej fotografii wraz z psychodeliczną muzyką oddającą klimat twórczości Man Ray'a, polecam: https://www.youtube.com/watch?v=hVJQOOOs0_0

czwartek, 27 marca 2014

Jakub Karwowski „RYSA” (Galeria Pauza, Kraków)


Wystawa Jakuba Karwowskiego „Rysa” to, w założeniu autora, opowiadanie. Opowieść o małym chłopcu, który urodził się z wadą serca i w bardzo młodym wieku przeszedł operację. Po przebytej chorobie pozostał ślad – rysa – niewielka, podłużna ranka na piersi, widoczna na jednym ze zdjęć. Nie jest to jednak, zgodnie z zapowiedzią artysty, jedyna rysa w tej opowieści[1].
Słowo „rysa” posiada wiele znaczeń. Może to być zarówno wyżłobiony ślad zrobiony czymś ostrym, pękniecie, szczelina, jak i głęboka zmarszczka, czy wreszcie niewielka, ale znacząca wada w istotny sposób zmieniająca spojrzenie na daną sytuację[2]. Pierwszą, najbardziej widoczną na fotografiach rysą, jest blizna, odsłonięta na centralnie zawieszonej fotografii. Siedzący na łóżku drobny chłopiec prezentuje ją widzowi układając wokół niej maleńkie dłonie. Jego postawa jest niepewna i nie w pełni świadoma, doskonale oddaje jednak zagubienie i dziwną, nienaturalną powagę dziecka, powracającą na kolejnych fotografiach cyklu.
fot. Jakub Karwowski, z cyklu "Rysa"

Chłopiec na większości zdjęć przedstawiony jest tyłem lub w znacznym oddaleniu. Nawet kiedy zwrócony jest twarzą do widza, nie patrzy w obiektyw, a jego spojrzenie jest nieuchwytne. Buduje to wrażenie wewnętrznej izolacji dziecka, zamknięcia we własnym, niedostępnym zarówno dla widza, jak i dla fotografa świecie. Chęć wyjścia poza ograniczone ramy tego świata oddają fotografie, ukazujące wlepionego w szybę malca, tęsknie wpatrującego się w roztaczający się za oknem świetlisty krajobraz, czy też zwracającego swoje drobne dłonie, ku wpadającym do zaciemnionego pokoju plamom dziennego światła. Celowa metaforyzacja tych przedstawień kreuje wizję rzeczywistości wyodrębnionej z codziennych doświadczeń, po której przewodnikiem staje się postać zagubionego w niej dziecka.

fot. Jakub Karwowski, z cyklu "Rysa"

fot. Jakub Karwowski, z cyklu "Rysa"

Na jednej z fotografii widzimy chłopca stojącego pośrodku zalanego światłem pokoju. Jego oczy są przymknięte, twarz wykrzywiona w lekkim grymasie. Ubrany jest w biały, wełniany sweter. Jego włosy, w mglisto mdłym świetle, przybrały nienaturalny, popielato-szarawy odcień. Chłopiec wygląda jak starzec. Przywołuje to, w dość przewrotny sposób, problem przedwczesnego dojrzewania dziecka w obliczu bezpośredniego zagrożenia śmiercią. Innym przykładem takiego spojrzenia jest zdjęcie, ukazujące stojącego tyłem malca, z opadającym mu z ramion plecakiem w kształcie pluszowego misia. Chłopiec wydobyty jaskrawym światłem zwrócony jest ku ciemności, przed nim roztacza się niewiadoma, z którą on, w heroiczny sposób, próbuje się mierzyć.

fot. Jakub Karwowski, z cyklu "Rysa"

fot. Jakub Karwowski, z cyklu "Rysa"

Istotny czynnik, na wszystkich tych fotografiach stanowi światło. Intensywne, punktowe, stwarzające silny kontrast dla zaciemnionego tła. Snopy złocistych promieni budują aurę niezwykłości, magii i tajemnicy, odrealniają ukazane sceny, przenosząc je w wymiar ponadczasowego piękna.
Baśniowość jaką na swych fotografiach kreuje Karwowski najdobitniej objawia się w przedstawieniach pejzaży. Artysta tak stylizuje naturę, by jawiła się jako groźna i nieujarzmiona. Przyroda uosabia to, co mroczne i niepoznane, jest uniwersalnym symbolem wszelkich leków i zagrożeń świata. Fotograf zestawia jej dzikość z bezbronnością małego dziecka. Ten silny kontrast szczególnie zaznacza się na fotografii ukazującej maleńką postać chłopca stojącego pośrodku mrocznego lasu, tuż nad wypełnionym wodą basenem. Za jego plecami roztacza się staw, z którego wyrastają kolejne drzewa. Malec usytuowany jest na wąskiej drodze biegnącej między dwoma zbiornikami wodnymi. W pracy tej uderza przede wszystkim straszliwe osamotnienie dziecka pozostawionego samemu sobie w pełnym niebezpieczeństw świecie. Podobny efekt uzyskany jest na zdjęciu, przedstawiającym chłopca samotnie bawiącego się na leśnej ścieżce.
fot. Jakub Karwowski, z cyklu "Rysa"

fot. Jakub Karwowski, z cyklu "Rysa"

            Na innych fotografiach dziecku towarzyszy matka – piękna, przejmująco smutna, młoda kobieta. To ona jest drugą bohaterka „Rysy”. Podobnie jak chłopiec zdaje się nie zauważać, że jest fotografowana. Zamknięta w swym własnym świecie, zamyślona i „nieobecna duchem” ukazywana jest bokiem lub tyłem.  Jej poważny, zastygły w zadumie wyraz twarzy ujawnia rysy rozgrywającego się w jej wnętrzu cichego dramatu. Kobieta nosi w sobie tajemnicę, wiedzę, przekraczającą tę, dostępną widzowi. Jej smutek, lękliwe spojrzenie utkwione gdzieś, poza kadr, jak na fotografii przedstawiającej karmienie piersią, budzi w widzu niepokój.  
           
            fot. Jakub Karwowski, z cyklu "Rysa"

            fot. Jakub Karwowski, z cyklu "Rysa"

Połączenie piękna i silnego niepokoju, jest charakterystyczną cechą zdjęć Karwowskiego składający się na cykl „Rysa”. Źródłem tego dysonansu były emocje jakie towarzyszyły artyście podczas pracy nad projektem[3]. To one stały się dla twórcy motywem przewodnim wystawy, a jednocześnie kolejną wyrazistą rysą opowieści.  Zazwyczaj artysta wychodzi od obrazu, tu jednak punktem wyjścia uczynił konkretne emocje, do których fotografia stanowiła drogę. Historia rodzinna, sceny z życia dorastającego dziecka, według słów autora, posłużyły mu wyłącznie jako materia, tło a jednocześnie pretekst do  poprowadzenia narracji dotyczącej emocji[4]. Sama dynamika tej narracji budzi wiele wątpliwości, rodząc kolejne pęknięcia i zarysowania. Charakter opowieści jest nierówny, poprzerywany i nieciągły, wskazujący na nieliniowość przywoływanych  wspomnień. Pęknięciem jest również czas dzielący artystę od zarejestrowania danej sytuacji, pracy nad uzyskaniem oczekiwanego efektu, a wreszcie czasem prezentacji wystawy. Każdy z tych interwałów  stanowi szczelinę, zmieniającą rodzaj spojrzenia, odkrywającą kolejne znaczenia, rzutujące na charakter przedstawień, które z czasem przestają dotyczyć tego, co „w rzeczywistości było”, a zaczynają koncentrować się na tym, co „mogło być”[5]. O kreacyjnym potencjale „wytwarzania wspomnień” poprzez fotografię, mówi również sam autor: „Fotografia ma największą siłę, jeśli chodzi o operowanie obrazem, który zdaje się być rzeczywistością. W tym drzemie wielki potencjał wytwarzania fikcji bardzo prawdopodobnej”[6]. Taki wymiar również nadaje  zdjęciom Karwowskiego bardzo zaawansowana i intensywna obróbka. Artysta przyznaje się do długotrwałej i żmudnej pracy nad każdym obrazem. Dopracowuje najmniejsze elementy, nasyca kadry barwami, eliminuje zbędne szczegóły. Towarzyszy mu przy tym malarskie myślenie, zwrócenie szczególnej uwagi na kolor, wprawne operowanie szerokimi plamami, nieostrość, granicząca z nieczytelnością. Ujawnia się to zwłaszcza w przypadku dwóch prac: czarno-czerwono-niebieskiej fotografii z oświetloną twarzą dziecka  usytuowanego na ciemnym tle, oraz granatowo-szaro-zielonej, na której majaczy nieostra sylwetka śpiącego niemowlęcia.
fot. Jakub Karwowski, z cyklu "Rysa"

fot. Jakub Karwowski, z cyklu "Rysa"

Piękno tych fotografii, jak również podawana w wątpliwość przez samego autora autentyczność sytuacji i zdarzeń, budzi w widzu nieufność. I jest to ta najmniej widoczna, lecz być może najgłębiej sięgająca rysa. Percepcyjny dysonans, zawieszenie między pięknem a dramatem, kreacją a  rzeczywistością, prawdą uczuć a fikcją obrazu rodzi niepokojące poczucie nieprzystawalności, wewnętrznego pęknięcia, poznawczego niepokoju, który kusi, nęci i odpycha jednocześnie.
 Fotografie Karwowskiego mimo swej niezwykłej urody, „wizualnej gładkości” posiadają  wiele rys, zarówno tych dostrzegalnych, czy odczutych, jak również czysto wyobrażeniowych. Rysy te nadają im charakter – budzą zachwyt,  niepokój, nieufność czy fascynację. I w tym tkwi ich największa siła i potencjał – wymykając się jednoznaczności i sztywnym dokumentacyjnym ramom, otwierają pola  dla wyobraźni, percepcyjnych odkryć, marzeń i indywidualnych przeżyć odbiorcy. Przybliżając ten na wpół-realny świat, nie pozwalają pozostać wobec niego obojętnym.  
//
Jakub Karwowski, Rysa, Galeria Pauza, ul. Floriańska 18/5, 20.02 – 23.03.2014

J.M.





[1] Tekst ulotki dołączonej do wystawy.
[2] Patrz: Słownik Języka Polskiego http://sjp.pwn.pl/slownik/2518444/rysa, dostępność dnia 12.03.2014.
[3] Wywiad Marcina Grabowieckiego z Jakubem Karwowskim: Poczucie silnego niepokoju splecione z odczuwaniem niezwykłego piękna, http://www.fotopolis.pl/index.php?g=509, dostępność dnia 14.03.2014.
[4] Tamże.
[5] B. Błażewicz, Piękny niepokój…, w: Katalog 8. Biennale Fotografii, Poznań 2013 , s. 185.
[6] Tamże.

sobota, 8 marca 2014

Awit Szubert - pionier tatrzańskiej fotografii



Awit Szubert był ostatnim z trójki pierwszych, znaczących fotografów krakowskich. Urodził się w 1837 roku w Oświęcimiu, zmarł w 1919 roku w Szczawnicy. Choć parał się wieloma gatunkami sztuki od tradycyjnego malarstwa po fotografie portretową, zasłynął przede wszystkim jako pionier fotografii tatrzańskiej.

Portret fotograficzny Awita Szuberta (1837-1919)

Awit Szubert swą przygodę ze sztuką rozpoczął od nauki malarstwa w krakowskiej Szkole Rysunku i Malarstwa, a następnie na akademii w Rzymie. We Włoszech zainteresował się fotografią. Swoją pasję rozwinął jednak dopiero podczas pobytu w Wiedniu, gdzie w tajniki fotografii zagłębiali go austriaccy mistrzowie - Bohr i Ludwig Angerer. 


Awit Szubert, Portret Stanisława Tworkowskiego, ok. 1870
  
W wyniku wybuchu Powstania Styczniowego przerwał naukę i powrócił do Galicji, by objąć służbę jako kurier. W 1864 roku otworzył własne studio w Oświęcimiu (funkcjonowało do 1867 roku), a następnie w Szczawnicy, gdzie pracował nad podniesieniem jakości emulsji oraz magnezji, stosowanej we fleszach. W 1867 przeniósł się do Krakowa, w którym prowadził zakład fotograficzny przy ulicy Krupniczej 7.

Jego głównym obszarem zainteresowań była wówczas fotografia portretowa. Uwieczniał wizerunki sławnych postaci ze świata sztuki i polityki. W swoim atelier wykonał m.in. portret Heleny Modrzejewskiej (znajdujący się obecnie w zbiorach muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego).

Awit Szubert, Portret Heleny Modrzejewskiej, ok. 1878 r.

Awit Szuber, Portret Stanisława Witkiewicza, 1882-85 r. 

Sportretował również Jana Matejkę, a także wykonał liczne reprodukcje dzieł malarskich i rysunkowych m.in. Lithuanii  Artura Grottgera. 


Awit Szubert, Portret Jana Matejki, l. 70. XIX w.


Awit Szubert, Lithuania A. Grottgera l. 80./90. XIX w

Zajmował się ponadto wykonywaniem zdjęć do celów naukowych - chirurgii, archeologii oraz astronomii.
Nagrodzony na licznych światowych wystawach, powrócił do Szczawnicy, by stąd w 1871 wyruszyć w Pieniny, Tatry oraz do Wieliczki (jako pierwszy sfotografował tamtejszą kopalnię soli).  



Awit Szubert, Wieliczka.

Pierwsze fotografie górskie Szubert wykonywał już w latach 1856-66, jednak intensywną pracę nad uwiecznianiem widoków Pienin i Tatr rozpoczął dopiero w latach 70-tych XIX wieku. Fotografowanie widoków górskich stanowiło wówczas znaczne wyzwanie przede wszystkim ze względu na trudny do przenoszenia, ciężki sprzęt, a także przez konieczność organizowania całej wyprawy, wymagającej zatrudnienia wyspecjalizowanych przewodników oraz tragarzy. Szubert posługiwał się techniką mokrego kolodionu. Metoda ta wymagała przygotowania kliszy bezpośrednio przed zrobieniem zdjęcia, a później po jego wykonaniu prawie natychmiastowego wywołania negatywu. Do tego celu fotograf pracujący w górach potrzebował przenośnej „ciemni", którą uzupełniały szklane płyty, zestawy chemikaliów, aparaty studyjne na klisze dużego formatu, statywy, wymienne obiektywy i inne akcesoria fotograficzne...

Awit Szubert, Morskie Oko w Tatrach.

Awit Szubert, Czerwona Skała w Pieninach

Awit Szubert, Dolina Strążyska. Fotografia wykonana podczas pierwszych wypraw w Tatry 1873/74

Przyglądając się fotografiom górskim Awita Szuberta, dostrzegamy przede wszystkim niezwykłą malarskość w ujęciu tych widoków. Wpływ na  taki sposób postrzegania natury miało przede wszystkim wykształcenie malarskie artysty, który rozpoczynał swoją przygodę ze sztuką od malarstwa krajobrazowego. Innym powodem było powszechne, szczególnie w początkowym okresie rozwoju fotografii, nawiązywanie do estetyki malarskiej, by tym sposobem usankcjonować istnienie fotografii jako sztuki.

W ciągu blisko 30 lat wędrówek po Tatrach Awit Szubert zebrał ponad 160 widoków tatrzańskich. Wśród wykonanych przez niego fotografii znalazły się również nieliczne wizerunki górali.

Awit Szubert, Droga do Rybiego (Morskiego Oka) pod Opalonym

Awit Szubert, Widok na Giewont z Krupówek w Zakopanem

Awit Szubert, Zakopianie. Fotografia znana także jako: Górale i Góralki z Zakopanego

W latach 90-tych XIX wieku chętnie fotografował Zakopane, szczególnie nowo powstałe wille w stylu zakopiańskim, nowy, zbudowany z kamienia kościół, a także dworzec stacji kolejowej. 

Awit Szubert, Budynki stacji kolejowej w Zakopanem 1898/99

Znaczną ilość fotografii Awita Szuberta można zobaczyć obecnie w Muzeum Tatrzańskim w Zakopanem, a także w Muzeum Historii Fotografii w Krakowie oraz w zbiorach fotografii Muzeum Historycznego Miasta Krakowa.


http://www.mhk.pl/zbiory

http://zbiory.mhf.krakow.pl

http://www.muzeumtatrzanskie.com.pl





czwartek, 5 grudnia 2013

Walery Rzewuski - portrecista krakowskich elit

Walery Rzewuski (1837 - 1888) jest drugim, obok Ignacego Kriegera, wybitnym fotografem XIX-wiecznego Krakowa.
Walery Rzewuski na zdjęciu ze swojego atelier, lata 80. XIX

Jego pierwszy zakład mieścił się przy ulicy Krupniczej, z czasem powstało ich klika. W latach 1864-1867 wybudował własny dom przy ulicy Kolejowej (obecnie Westerplatte), który przeznaczył na nowoczesne atelier oraz laboratorium. Po jego śmierci pracownia miała zostać przekształcona w szkołę fotograficzną (do czego ostatecznie nie doszło). Atelier Rzewuskiego miało osobliwy, charakterystyczny dla XIX -wiecznych pracowni wygląd. Jak czytamy w opisie: "na jednej ze ścian mieściła się duża dekoracja wnętrza salonu, jako tło do portretów i zdjęć grupowych, przy innej ścianie naturalna grota z kamieni, obrośniętych mchem i paprocią, przed nią sadzawka i wodotrysk..."  Z okazji 25-lecia pracy zawodowej Rzewuskiego (1885) Aleksander Mroczkowski, uczeń Jana Matejki, przemalował pracownię czerpiąc motywy z katedry wawelskiej.

Walery Rzewuski, Portret Witolda i Michała Krasickich wykonany w atelier Rzewuskiego, 1885-1887

Rzewuski zasłynął głównie jako portrecista krakowskich elit. W jego zakładach fotografowali się przedstawiciele szlachty, magnaterii oraz wybitne osobowości, takie jak Artur Grottger, Józef Ignacy Kraszewski, Jan Matejko czy Józef Dietl.


Walery Rzewuski, Portret Pelagii Czackiej z Sapiehów, 1885

Walery Rzewuski, Portret Józefa Dietla, 1860

W swoim atelier wykonywał portrety aktorów upozowanych na konkretne postaci. Znane są portrety Heleny Modrzejewskiej w stroju Barbary Radziwiłłówny, Małgorzaty z "Fausta", czy jako szekspirowskiej Ofelii.


Walery Rzewuski, Helena Modrzejewska w roli tytułowej w sztuce „Barbara Radziwiłłówna”, 1865

Walery Rzewuski, Helena Modrzejewska jako Małgorzata w spektaklu "Faust" Johanna W. Goethego, 1869

Walery Rzewuski, Helena Modrzejewska jako Ofelia w "Hamlecie" Szekspira

W zbiorach Muzeum Historycznego Miasta Krakowa do dziś przetrwał wykonany przez Rzewuskiego album fotografii ukazujący przekrój ról Antoniny Hoffmann.

            
Walery Rzewuski, Helena Modrzejewska jako Halszka i Antonina Hoffmann jako Beata w spektaklu "Halszka z Ostroga" Józefa Szujskiego


Zainteresowania teatralne Rzewuskiego zaowocowały dokumentowaniem tzw. "żywych obrazów", czyli parateatralnych działań ukazujących np. sceny z "Ogniem i mieczem" Sienkiewicza. 

Szczególnie cenny dokument historyczny stanowią wykonywane przez Rzewuskiego w czasie powstania styczniowego portrety powstańców - Józefa Lenieckiego, Józefa Śmiechowskiego, Bronisława Ryxa, Stanisława Lesińskiego czy Władysława Daniłowskiego. Prawdopodobnie odwiedził również obóz Langiewicza w Sosnówce, w celu wykonania fotografii, zdjęcia nie przetrwały jednak do dziś, nie wiadomo również czy rzeczywiście powstały.  


Walery Rzewuski, Portret Józefa Lenieckiego, 1863 Walery Rzewuski, Portret Józefa Śmiechowskiego , 1863 


Walery Rzewuski, Portret Bronisława Ryxa, 1863;  Walery Rzewuski, Portret Stanisława Lesińskiego, 1863 

Walery Rzewuski, Portret Władysława Daniłowskiego, 1863

Oprócz wykonywania portretów Rzewuski, podobnie jak Krieger, fotografował również widoki Krakowa, dzieła sztuki, a także, jako pierwszy - Tatry. 
Na początku swojej działalności posługiwał się techniką mokrego kolodionu, w której negatywy otrzymywano na szklanych płytach. Odbitki wykonywał m.in. na papierze albuminowym. W 1882 r. zastąpił tę technikę znacznie mniej pracochłonną bromowo-żelatynową, która nie wymagała operowania mokrą substancją światłoczułą. Ręczne kolorowanie odbitek farbami zaczęło być stosowane w zakładzie z początkiem lat 60., retusz – z początkiem następnej dekady.

Portret zbiorowy dwudziestu przyjaciół Artura Grottgera – artystów i literatów krakowskich, papier albuminowy, 1865

Oprócz działalności fotograficznej Rzewuski zapisał się na kartach historii jako aktywista społeczny inicjujący pomysł budowy nowego teatru miejskiego w Krakowie (obecnie Teatr im. Juliusza Słowackiego) oraz Radny Miejski. Jego imieniem nazwane jest obecnie Muzeum Historii Fotografii w Krakowie mieszczące się przy ulicy Józefitów.